Hashimoto to nie wyrok – tak na początku miał się nazywać ten blog. Jednocześnie to główny (jeden z dwóch) powód dla którego zdecydowałam się go założyć. Nie wiem ile razy się denerwowałam, kiedy czytałam kolejny artykuł lub post na Facebooku na temat tej choroby. O programach telewizyjnych już nawet nie wspomnę. W każdym można usłyszeć podobne stwierdzenie w stylu: Hashimoto zniszczyło mi życie.
Słuchając tego czułam się jak osoba poważnie chora, a nawet niepełnosprawna. A przecież jestem normalną, pełną energii i marzeń dziewczyną. Pewnego dnia, kiedy po prostu miałam gorszy dzień i sobie narzekałam to nawet moja bardzo dobra koleżanka skomentowała to krótko „no tak, bo Ty masz Hashimoto, a to taka depresja”. To mi uświadomiło, że ona powtórzyła fragment przeczytanego tekstu o AZT. O tym, że Hashimoto to wszystkie choroby w jednym. Wtedy postanowiłam założyć tego bloga i przedstawić sytuację z zupełnie innej strony.
Chcę pokazać, że ta przypadłość zupełnie nie przeszkadza w naszym codziennym funkcjonowaniu. Tutaj nie będzie narzekania na kolejne dysfunkcje organizmu. Tutaj skupię się na odnajdowaniu plusów w swoich niedoskonałościach. Będę pisać jak nie myśleć o chorobie i żyć w zgodzie ze sobą. O dążeniu do celu mimo przeciwnościom, które na co dzień spotykamy.
Ja nigdy (prawie 😉 ) nic nie zwalam na chorobę. Jem gluten i nabiał. I niestety wiem, że są ludzie, którzy mogą nam zazdrościć takiej choroby. To jak dołączacie do mojej drużyny?
Wyprzedzając pytania na temat drugiego powodu dla którego powstał ten blog na razie powiem tylko tyle, kiedyś do tego wrócę. 😉
Brak komentarzy